Manipulacja poziom - MISTRZ
Manipulacja opanowana do perfekcji. To świadome czy niecelowe działanie toksyka ? Zawsze mnie to zastanawiało, jaką trzeba mieć siłe persfazji, jak bardzo trzeba być zapatrzonym w drugiego człowieka i jak bardzo trzeba być ślepym, aby tyle lat dawać zwodzić się za nos. Cóż się dziwić, dziecku poźniej nastolatce uzależnionej od chorych poglądów matki. Kiedy uświadomiłam sobie, że nasza relacja jest " dziwna " ? . Bardzo poźno. I nie doszłam do tego sama. Wiecznie ją tłumaczyłam, że została sama z wszystkim po śmierci taty. Że musi teraz to dźwignąć, utrzymać dom i rodzinę. Tak to wszystko było prawdą. Ale czy tak naprawdę sama ? Tato miał 4 rodzeństwa, moja matka też ma 4 rodzeństwa. Ale nie było z nami nikogo . Wtedy mnie to nie zastanawiało, myślałam, tak jak chciała żebym myślała moja matka. Wszyscy są źli i bez serca. Odwrócili się od nas . Do prawdy dochodzę dopiero teraz , małymi kroczkami ale dochodzę. Nie było nikogo przez nią. Każdy brat mojego taty był " jakiś " tu możecie dopisać sobie wszystkie epitety zaczynające się na " ka- " i " cha-" . Wszyscy byli nieodpowiedni, z nikim nie można było mieć kontaktu . Ja jako dziecko nie chowam urazy do nikogo z nich bo nie pamiętam aby ktoś wyrządził mi krzywdę. To były początki manipulacji mojej matki. Nie było już ojca, nie było drugiego "głosu" w domu. Miało być tak jak chciała ona. Jak usłyszała że chcemy wyjść na dwór, bądź ma nas odwiedzić koleżanka, potrafiła zamknąć drzwi mieszkania od środka, schować klucze i udawać nam że nie ma nas w domu. Dodam, że każda koleżanka była nieodpowiednia później też i każdy chłopak. Takich scen różnego rodzaju było wiele przez lat. Kiedyś nie wytrzymałam i zaczęłam się tym wszystkim dzielić z koleżanką w pracy. Koleżanka - kobieta, która była w wieku mojej matki, dlatego też tak bardzo wzięłam sobie do serca jej rady, które potem jak się okazało uratowały mi życie...